Kolejna porcja szydełkowych stworków. Tym razem moja interpretacja pospolitego "myszora".
Wiosna coraz bliżej... a ja siedzę zasypana włóczkami po szyję. Nie narzekam, dobrze mi z tym. Pomysłów dużo, tylko miejsca zaczyna brakować ;). Aby udowodnić Wam, że szydełko i włóczka, to nie tylko zima, stworzyłam kilka apetycznych, wiosennych wariacji.
Życzę smacznego i pozdrawiam ;)
zapraszam do obserwowania mnie na Instagramie :)
Pan Myszor przecudnej urody :-)
OdpowiedzUsuńJaki radosny! Jest zdecydowanie wiosenny :).
OdpowiedzUsuńA z ilością włóczki mam ten sam "problem". Obiecałam sobie nie kupować nowych motków dopóki trochę nie przerzedzę tego co mam. Ciężkie to zadanie!
Ale fajny pan Myszor :-) podziwiam te szydełkowe cuda
OdpowiedzUsuńPiękny Myszorek :-) bardzo starannie wydziergany.
OdpowiedzUsuńSłodki, przystojny myszorek, partner do moich myszek.
OdpowiedzUsuńZ włóczkami mam podobnie, ale kocham to królestwo i ten kolorowy świat.
Pan Myszor jest uroczy. Pozdrawiam serdecznie beata
OdpowiedzUsuńPiękny jest ten myszor! Muszę też spróbować czegoś takiego, bardzo mi się podobają takie szydełkowe stworki.
OdpowiedzUsuń