Po wczorajszym kryzysie twórczym i nie tylko, postanowiłam się pozbierać i coś napisać. Wydawało mi się bez sensu prowadzić tego bloga, filcować, itp. bo po co to wszystko, żeby mi tu zalegało po kątach i się kurzyło? Dziś jednak doszłam do wniosku, że potrzebuję tej pracy, skupienia, że robienie takich różnych, czasem niepotrzebnych rzeczy daje mi dużą radość i satysfakcję. Robię to dla siebie, bo mam taka wewnętrzną potrzebę. Gdy, np. filcuję zapominam o całym świecie, moja głowa się wyłącza i istnieje tylko ten kawałek wełny. Najwyżej zagracę całe mieszkanie moimi twórczymi różnościami, ale będą one moje i tylko moje (ooooj biedni Ci moi domownicy ;))!
To tyle żalów i tłumaczeń na dzisiaj...
Nie dawno powstała Broszkowa Kokarda (ostatnio nazywam wszystko co robię, to chyba przez te miśki). Zrobiłam ją filcując na sucho (wełna czesankowa, igły i gąbka), ozdobiłam wstążką i połyskującą gwiazdką. Podobno wiosną mają być modne pastelowe kolory, tak więc taka broszka będzie w sam raz pasować.
A dziś zabieram się za maskę karnawałową. Na weekend wybieramy się do Wenecji, a podobno bez gotowej maski nie pojadę! Tak więc trzymajcie za kciuki za moje twórcze akcje ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za Twój komentarz :)